Poetycka zakładka
przesiąknięta metaforami
zasiedziała się między wersami
trochę zaspana śni i rymuje
emanuje niedopowiedzeniami
wiersze, wierszyczki, wierszydełka, chwile na chwilę w obiektywie, sekretniki, suche liście i pióra ptaków, muszle, kamyki, skorupki, bezkreśnie optymistycznie, mikroskopijnie i uważnie, a nader spokojnie, szczęśliwie, chwytając nitki opowieści
Poetycka zakładka
przesiąknięta metaforami
zasiedziała się między wersami
trochę zaspana śni i rymuje
emanuje niedopowiedzeniami
Kawka z Kafką na Gołębiej.
Rozmawiamy o deszczu
na Brackiej. Za oknem takt
kroków. W jego oczach widzę
proces twórczy.
Przebielony cały wszechświat
mojego jeziora o śnieżnoranku
ciszę stopa odmierza miękko
uwagą zen
Nim zgaśnie lodowe światełko
znajdziemy swój skraj odbłądzeni
i wspomnimy podwodne miasto
świętego spokoju
jakby w kołysce wód płodowych
wymoszczone miłością
Odbłąkani podążymy drogą przejrzyściejącą
dopływem-znakiem wędrówki
wróżbą przemienienia
by dostrzegać to samo
Trzmiele rysują
znaki nieskończoności
Niebo nad biedronką
jak u mistrzów holenderskich
Na żurawiu naszyjnik z sercem
Gdy złość cię dopadnie
jak czarna chmura
i poczujesz jakbyś w magmę
wielkiego dał nura
Weź kota pod bok
co zwiedza płot
zaśpiewaj z nim piosenkę
zobaczysz, będzie pięknie
Pamiętam ją poprzez obrazy innych,
ich opowieści i wspomnienia.
Pamiętam ją z fotografii oglądanych bez pamięci.
Pamiętam jej dom i bibeloty poustawiane jej dłońmi,
gliniany dzbanuszek sklejony plastrem opatrunkowym,
stół koniecznie pod oknem,
pies koniecznie pod stołem.
Pamiętam, że zasnęła, gdy głaszczę
haftowaną misternie poszewkę na poduszkę
z niedokończonymi płatkami kwiatów.
Zabrakło nici, zabrakło życia.
Gdy siadam przed lustrem,
w którym się codziennie przeglądała
upinając swe długie siwe włosy
czuję niemodny już zapach perfum
i dostrzegam jej oczy, które patrzą
na mnie czule i mówią „mój skarbie”.
I wtedy wiem, że to jest mój skarb.