ochra siena palona
banana yellow
orange intense
wiersze, wierszyczki, wierszydełka, chwile na chwilę w obiektywie, sekretniki, suche liście i pióra ptaków, muszle, kamyki, skorupki, bezkreśnie optymistycznie, mikroskopijnie i uważnie, a nader spokojnie, szczęśliwie, chwytając nitki opowieści
Złapałam noc za rąbek
przed świtaniem
Otuliłam nim ciężkie ciało
szybując wzrokiem
w zachwycie
zapatrzenie
przewiewny aksamit niebieściejący
Tak mi było
wygodnie i dobrze
w zjednoczeniu
Umęczeni cierpiętnicy
podduszeni zaczekani
jak na szafot
w zakręconym ogonku
przed sklepem mięsnym
Zakorkowana autostrada
do bram wieczystych
Umyte skrzętnie trumienki
na kółkach wygrywają
Amazig Grace
Znajomy zapach curry
z otwartymi oczyma
kolory, mandale, sari
przy życiu mnie trzyma
To codzienne czary
Wycięta z kontekstu mimika
jak cytat
bez początku i końca.
Wróble na płocie
wciąż o tym samym.
W Ciechanowie panowie
piją pifko na zdrowie
angielskiej królowej
choć pospieszny mija stację
oni wierzą w swą rację
Betonowe odgrodzenie
ani szczeliny
ani ochłody
ani wody
ani ładnie
I
blaszane niebo
perkusja dżdżu
styropian śniegu
A pod
dziedzięca zabawa
w oczyszczalnię ścieków
z rolek po papierze
Natomiat
czajnik
to jest parowóz
elektryczny
W
pokoiku Misia Uszatka
w kartonie po butach
wieczorna zaduma
bo już księżyc świeci
Pusta partykuła emfatyczna
wytrych upokorzania
w skąpych słownikach
kryzysowy lepszy rydz
z chlebem powszednim
Mistrzowie kamuflażu
stają się niewidzialni
uroplatus phantasticus
z głową w dół
stworek z bajki